czwartek, 27 grudnia 2012
Styczeń 2013
Witam poświątecznie uczestników zajęć ikonopisania :)
Przypominam, że nasze spotkania w styczniu odbędą się w dniach: 17, 18 i 19 stycznia (czwartek, piątek i sobota). Na sobotę przewidujemy obrzęd poświęcenia ikon. Godziny bez zmian: 17.00 - 19.00 i 19.30 - 21.30.
Osoby, które zamawiały drewnianą podpórkę pod ikonę - proszę o przygotowanie kwoty 30 zł
(poprzednio była mowa o 25 zł, ale to już niestety cena nieaktualna).
Do zobaczenia w Nowym Roku!
sobota, 20 października 2012
Spotkanie inauguracyjne w dniu św. Łukasza Ewngelisty
Witam wszystkich uczestników warsztatów ikonopisania I i II stopnia w Parafii św. Łukasza Ewangelisty!
Poniżej podsumowanie naszych ustaleń z czwartkowego spotkania.
Podział na 2 grupy:
Grupa A (spotkania w godz. 17.00 - 19.00)
1. Katarzyna Kacperska
2. Mirosława Pałaszewska
3. Hanna Nowicka
4. Ewa Szczęsna
5. Anna Zielińska
6. Teresa Kubicka
7. Anna Nowicka (?)
8. Magdalena Calikowska
9. Berenika Seryczyńska
10. Danuta Seryczyńska
11. Hanna Abi Akar
Grupa B (spotkania w godz. 19.30 - 21.30)
1. Andrzej Bareła
2. Maria Sikorska
3. Agnieszka Zgorzałek
4. Sabina Banaszczyk
5. Iwona Szczukiewicz
6. DAnuta Grochala
7. Dorota Olędzka
8. Roman Wajs
9. Karolina Jóźwik
10. Łukasz Jóźwik
Kalendarz spotkań i ramowy plan pracy:
7 listopada (środa): Podstawy rysunku, praca na podobraziu kartonowym (szkic konturowy, sankir)
8 listopada (czwartek): Praca na podobraziu kartonowym: konturowanie, rozświetlanie oblicza, rozświetlanie włosów i szat
22 listopada (czwartek) C.d. rozświetlania, tło, ramka, podpis ikony.
23 listopada (piątek) Praca na desce: przeniesienie szkicu konturowego, rylcowanie konturów, krucie sankirem
24 listopada (sobota - pracownia otwarta dla wszystkich, godz. 10.00 - 13.00)
5 grudnia (środa) Praca na desce: Praca na desce: rozświetlanie oblicza
6 grudnia (czwartek) Praca na desce: Rozświetlanie szat i włosów
7 grudnia (piątek) Praca na desce: Korekta rozświetleń, złocenie nimbu
8 grudnia (sobota - pracownia otwarta dla wszystkich, godz. 10.00 - 13.00)
13 grudnia (czwartek) Praca na desce: tło, ramka, podpis ikony
14 grudnia (piątek) Korekta, werniksowanie ikony.
15 grudnia (sobota - wstępny termin poświęcenia ikon)
Na spotkania sobotnie w ramach "otwartej pracowni" zapraszam także osoby, które po ukończonym I stopniu zajęć pracują nad własnymi ikonami.
Tematy wykładów na zajęciach I stopnia (ikona Chrystusa Pantokratora):
1. Budowa ikony, podstawowe terminy ikonografii
2. Geneza i historia ikony
3. Ikona Chrystusa Pantokratora
4. Kanon ikonograficzny
5. Teologia ikony - teologia piękna
6. Modlitwa przed ikoną, kontemplacja ikony
7. Pigmenty i symbolika kolorów
8. Teologia wybranych ikon (ikona Trójcy Świętej, ikona Matki Boskiej Włodzinierskiej)
Grupa zaawansowana (pracująca nad ikoną Matki Bożej):
do wyboru jedna z dwóch ikon: typ Eleusa lub Hodegetria.
W ramach spotkań uczestnicy będą otrzymywać materiały teoretyczne dotyczące wybranej ikony.
Osoby z grupy zaawansowanej mogą na pierwsze 3 spotkania mogą przychodzić pół godziny później (wykład dla grupy początkującej) i kończyć też pół godziny później.
Grupa początkująca:
proszę o przeczytanie i rozważenie 24 rozdziału Ewangelii św. Łukasza. Zwłaszcza fragmentu dotyczącego wizyty Piotra w Grobie Jezusa.
Grupa zaawansowana:
proszę o przeczytanie i rozważenie 1 rozdziału Ewangelii św. Łukasza.
Na najbliższe zajęcia proszę zabrać:
- ołówek, gumkę, linijkę 20 cm
- notatnik i długopis
Do zobaczenia na najbliższych zajęciach w dniu 7 listopada
Z modlitwą,
Roman Zięba
Poniżej podsumowanie naszych ustaleń z czwartkowego spotkania.
Podział na 2 grupy:
Grupa A (spotkania w godz. 17.00 - 19.00)
1. Katarzyna Kacperska
2. Mirosława Pałaszewska
3. Hanna Nowicka
4. Ewa Szczęsna
5. Anna Zielińska
6. Teresa Kubicka
7. Anna Nowicka (?)
8. Magdalena Calikowska
9. Berenika Seryczyńska
10. Danuta Seryczyńska
11. Hanna Abi Akar
Grupa B (spotkania w godz. 19.30 - 21.30)
1. Andrzej Bareła
2. Maria Sikorska
3. Agnieszka Zgorzałek
4. Sabina Banaszczyk
5. Iwona Szczukiewicz
6. DAnuta Grochala
7. Dorota Olędzka
8. Roman Wajs
9. Karolina Jóźwik
10. Łukasz Jóźwik
Kalendarz spotkań i ramowy plan pracy:
7 listopada (środa): Podstawy rysunku, praca na podobraziu kartonowym (szkic konturowy, sankir)
8 listopada (czwartek): Praca na podobraziu kartonowym: konturowanie, rozświetlanie oblicza, rozświetlanie włosów i szat
22 listopada (czwartek) C.d. rozświetlania, tło, ramka, podpis ikony.
23 listopada (piątek) Praca na desce: przeniesienie szkicu konturowego, rylcowanie konturów, krucie sankirem
24 listopada (sobota - pracownia otwarta dla wszystkich, godz. 10.00 - 13.00)
5 grudnia (środa) Praca na desce: Praca na desce: rozświetlanie oblicza
6 grudnia (czwartek) Praca na desce: Rozświetlanie szat i włosów
7 grudnia (piątek) Praca na desce: Korekta rozświetleń, złocenie nimbu
8 grudnia (sobota - pracownia otwarta dla wszystkich, godz. 10.00 - 13.00)
13 grudnia (czwartek) Praca na desce: tło, ramka, podpis ikony
14 grudnia (piątek) Korekta, werniksowanie ikony.
15 grudnia (sobota - wstępny termin poświęcenia ikon)
Na spotkania sobotnie w ramach "otwartej pracowni" zapraszam także osoby, które po ukończonym I stopniu zajęć pracują nad własnymi ikonami.
Tematy wykładów na zajęciach I stopnia (ikona Chrystusa Pantokratora):
1. Budowa ikony, podstawowe terminy ikonografii
2. Geneza i historia ikony
3. Ikona Chrystusa Pantokratora
4. Kanon ikonograficzny
5. Teologia ikony - teologia piękna
6. Modlitwa przed ikoną, kontemplacja ikony
7. Pigmenty i symbolika kolorów
8. Teologia wybranych ikon (ikona Trójcy Świętej, ikona Matki Boskiej Włodzinierskiej)
Grupa zaawansowana (pracująca nad ikoną Matki Bożej):
do wyboru jedna z dwóch ikon: typ Eleusa lub Hodegetria.
W ramach spotkań uczestnicy będą otrzymywać materiały teoretyczne dotyczące wybranej ikony.
Osoby z grupy zaawansowanej mogą na pierwsze 3 spotkania mogą przychodzić pół godziny później (wykład dla grupy początkującej) i kończyć też pół godziny później.
Grupa początkująca:
proszę o przeczytanie i rozważenie 24 rozdziału Ewangelii św. Łukasza. Zwłaszcza fragmentu dotyczącego wizyty Piotra w Grobie Jezusa.
Grupa zaawansowana:
proszę o przeczytanie i rozważenie 1 rozdziału Ewangelii św. Łukasza.
Na najbliższe zajęcia proszę zabrać:
- ołówek, gumkę, linijkę 20 cm
- notatnik i długopis
Do zobaczenia na najbliższych zajęciach w dniu 7 listopada
Z modlitwą,
Roman Zięba
wtorek, 2 października 2012
Drodzy przyjaciele!
W dniu 18.10.2012 (święto św. Łukasza Ewangelisty) o godz. 19.00 (po mszy odpustowej, która rozpocznie się o 18.00) w salce na piętrze w budynku Parafii św. Łukasza Ewangelisty (ul. Górczewska 176, mapka dojazdowa: http://www.swlukasz.waw.pl/
odbędzie się spotkanie dla osób zainteresowanych udziałem w warsztatach pisania ikon.
Na spotkanie zapraszamy osoby, które są zainteresowane rozpoczęciem kursu (warsztaty I stopnia: pisanie ikony Chrystusa Pantokratora) oraz osoby, które ukończyły już zajęcia I stopnia i chcą rozwijać swój warsztat i duchowość ikony (warsztaty II stopnia: pisanie ikony Bogurodzicy).
Przewiduje się, że zajęcia będą odbywały się cztery dni miesiącu, (dwa czwartki i dwa piątki, od godz. 17.00 do 19.00 (II stopień) i 19.30 do 21.30 (I stopień).
Zajęcia warsztatowe rozpoczną się w ostatnim tygodniu października.
Do udziału w zajęciach II stopnia na Bemowie zapraszamy szczególnie osoby, które ukończyły kurs I stopnia w Parafii św. Jakuba Apostoła na Ochocie. Kościół na Ochocie (który do wiosny 2013 nie będzie miał dla nas dostępnej sali) zaprasza nas ponownie w drugą niedzielę po Wielkiej Nocy. Zatem osoby po I stopniu, które nie przystąpią do II stopnia w parafii na Bemowie mogą kontynuować pracę i modlitwę od wiosny 2013 roku.
Każdy uczestnik otrzyma komplet materiałów i narzędzi oraz przygotowaną do pracy deskę.
Zajęcia potrwają do końca roku i zakończą się uroczystym poświęceniem ikon przed Bożym Narodzeniem.
Grupa I stopnia będie liczyła 12 osób. Nie jest wymagane doświadczenie ani talent plastyczny, a jedynie zawierzenie i oddanie się modlitwie i pracy.
Pisanie ikony to przede wszystkim modlitwa, dlatego szczególnie zapraszamy osoby pragnące rozwijać swoją duchowość w kierunku duchowości ikony i przez kontakt z ikoną poznawać siebie.
W zajęciach II stopnia mogą wziąć osoby, które ukończyły już kurs I stopnia.
"Ikona to widzialny znak Niewidzialnego" - pisał w VIII wieku św. Jan Damasceński z klasztoru Mar Saba na Pustyni Judzkiej. Dla nas ikona to także miejsce spotkania: z Chrystusem, ale także z samym sobą.
Ikona pokonuję tą samą drogę, którą w życiu przemierza człowiek: od prochu ziemi (brązowy kolor sankiru, tła Oblicza), przez kroki kolejnych rozjaśnień (wastwy ochry żółtej z bielą) aż po bliki (najjaśniejsze elementy wizerunku) - rozbłyski Bożej obecności.
Zajęcia I stopnia (ikona Chrystusa Pantokratora) to droga poznania siebie (temu zagadnieniu będą poświęcone czytania Pisma Świętego podczas zajęć)
Zajęcia II stopnia (ikona Bogurodzicy) to droga poznania swojej drogi (Maryja jako Ta, która pokazuje drogę do Syna)
Koszt udziału w zajęciach I stopnia to 400 zł. Kwota 150 zł to wpisowe (płatne przy rejestracji), pozostała kwota płatna w ratach na kolejnych spotkaniach.
Koszt udziału w zajęciach II stopnia to 300 zł (100 zł. płatne przy rejestracji).
Ustalenie składu grup i dokładnego terminarza spotkań odbędzie się na spotkaniu organizacyjnym 18-go października.
Dzięn naszego spotkania, 18-y pażdziernika to święto św. Łukasza Ewangelisty, patrona ikonopisów (według tradycji był autorem pierwszej ikony).
Jako przygotowanie do spotkania proszę o rozważenie fragmentu "Dzienniczka" św. faustyny Kowalskiej:
"Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (Dz. 313)
Osoby zainteresowane udziałem w spotkaniu prosimy o kontakt pod adresem mailowym: trenerromanzieba@gmail.com
Z modlitwą,
Roman Zięba
W dniu 18.10.2012 (święto św. Łukasza Ewangelisty) o godz. 19.00 (po mszy odpustowej, która rozpocznie się o 18.00) w salce na piętrze w budynku Parafii św. Łukasza Ewangelisty (ul. Górczewska 176, mapka dojazdowa: http://www.swlukasz.waw.pl/
odbędzie się spotkanie dla osób zainteresowanych udziałem w warsztatach pisania ikon.
Na spotkanie zapraszamy osoby, które są zainteresowane rozpoczęciem kursu (warsztaty I stopnia: pisanie ikony Chrystusa Pantokratora) oraz osoby, które ukończyły już zajęcia I stopnia i chcą rozwijać swój warsztat i duchowość ikony (warsztaty II stopnia: pisanie ikony Bogurodzicy).
Przewiduje się, że zajęcia będą odbywały się cztery dni miesiącu, (dwa czwartki i dwa piątki, od godz. 17.00 do 19.00 (II stopień) i 19.30 do 21.30 (I stopień).
Zajęcia warsztatowe rozpoczną się w ostatnim tygodniu października.
Do udziału w zajęciach II stopnia na Bemowie zapraszamy szczególnie osoby, które ukończyły kurs I stopnia w Parafii św. Jakuba Apostoła na Ochocie. Kościół na Ochocie (który do wiosny 2013 nie będzie miał dla nas dostępnej sali) zaprasza nas ponownie w drugą niedzielę po Wielkiej Nocy. Zatem osoby po I stopniu, które nie przystąpią do II stopnia w parafii na Bemowie mogą kontynuować pracę i modlitwę od wiosny 2013 roku.
Każdy uczestnik otrzyma komplet materiałów i narzędzi oraz przygotowaną do pracy deskę.
Zajęcia potrwają do końca roku i zakończą się uroczystym poświęceniem ikon przed Bożym Narodzeniem.
Grupa I stopnia będie liczyła 12 osób. Nie jest wymagane doświadczenie ani talent plastyczny, a jedynie zawierzenie i oddanie się modlitwie i pracy.
Pisanie ikony to przede wszystkim modlitwa, dlatego szczególnie zapraszamy osoby pragnące rozwijać swoją duchowość w kierunku duchowości ikony i przez kontakt z ikoną poznawać siebie.
W zajęciach II stopnia mogą wziąć osoby, które ukończyły już kurs I stopnia.
"Ikona to widzialny znak Niewidzialnego" - pisał w VIII wieku św. Jan Damasceński z klasztoru Mar Saba na Pustyni Judzkiej. Dla nas ikona to także miejsce spotkania: z Chrystusem, ale także z samym sobą.
Ikona pokonuję tą samą drogę, którą w życiu przemierza człowiek: od prochu ziemi (brązowy kolor sankiru, tła Oblicza), przez kroki kolejnych rozjaśnień (wastwy ochry żółtej z bielą) aż po bliki (najjaśniejsze elementy wizerunku) - rozbłyski Bożej obecności.
Zajęcia I stopnia (ikona Chrystusa Pantokratora) to droga poznania siebie (temu zagadnieniu będą poświęcone czytania Pisma Świętego podczas zajęć)
Zajęcia II stopnia (ikona Bogurodzicy) to droga poznania swojej drogi (Maryja jako Ta, która pokazuje drogę do Syna)
Koszt udziału w zajęciach I stopnia to 400 zł. Kwota 150 zł to wpisowe (płatne przy rejestracji), pozostała kwota płatna w ratach na kolejnych spotkaniach.
Koszt udziału w zajęciach II stopnia to 300 zł (100 zł. płatne przy rejestracji).
Ustalenie składu grup i dokładnego terminarza spotkań odbędzie się na spotkaniu organizacyjnym 18-go października.
Dzięn naszego spotkania, 18-y pażdziernika to święto św. Łukasza Ewangelisty, patrona ikonopisów (według tradycji był autorem pierwszej ikony).
Jako przygotowanie do spotkania proszę o rozważenie fragmentu "Dzienniczka" św. faustyny Kowalskiej:
"Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (Dz. 313)
Osoby zainteresowane udziałem w spotkaniu prosimy o kontakt pod adresem mailowym: trenerromanzieba@gmail.com
Z modlitwą,
Roman Zięba
czwartek, 27 września 2012
Święty Archanioł Michał
Pojutrze Święto Trzech Archaniołów.
Archanioł Michał okrzykiem "Któż jak Bóg" jako pierwszy przeciwstawił się szatanowi i pokonał go w walce.
Archanioł Michał okrzykiem "Któż jak Bóg" jako pierwszy przeciwstawił się szatanowi i pokonał go w walce.
Swięty
Michale Archaniele,
Wspomagaj
nas w walce,
A
przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha
Bądź
naszą obroną.
Oby go
Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy.
A Ty,
Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy,
Która na
zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą,
Mocą
Bożą strąć do piekła.
Amen.
Święty
Michale Archaniele,
Pogromco
szatana, ducha pychy,
Pomóż mi
zwalczyć mój egoizm,
Który
nie chce się poddać Bogu i Jego świętej woli.
Wstawiaj
się za mną do Pana
Abym
zachwycony Bogiem wołał do Niego
W każdej
chwili mego życia:
Któż jak
Bóg!
Amen
O wielki
Książe Niebieski,
Najwierniejszy
Stróżu Kościoła,
Święty
Michale Archaniele,
Oto ja,
chociaż bardzo niegodny Twego oblicza,
Jednak
ufny w Twą dobroć,
Powodowany
potężnym wpływem Twoich modlitw
I
licznymi Twymi dobrodziejstwami,
Staję
przed Tobą w towarzystwie mego Anioła Stróża
I w
obecności wszystkich Aniołów Niebieskich,
Których
biorę na świadków mego nabożeństwa ku Tobie.
Ciebie
dziś obieram za swego szczególnego obrońcę i orędownika.
Postanawiam
sobie mocno czcić Cię zawsze
I
usilnie szerzyć Twoją cześć.
Bądź
moją mocą przez całe życie,
Abym
nigdy nie obraził Pana Boga
Myślą,
słowem lub uczynkiem.
Broń
mnie przeciw wszelkim pokusom szatańskim,
Głównie
przecfiw tym, które atakują wiarę i czystość,
A w
godzinę śmierci uproś pokój mej duszy
I
zaprowadź do ojczyzny wiecznej.
Amen
poniedziałek, 24 września 2012
Drzewo
Od trzech dni jestem w Wadowicach. Zajmuję mały drewniany domek w lesie,
5 min. od wadowickiego Karmelu. Na kilka dni dał mi tutaj bezpłatne
schronienie Zbyszek, przyjaciel pielgrzymów. Prowadzi gospodarstwo
agroturystyczne i wynajmuje domki turystom odwiedzającym Wadowice. Mam
tu ciszę i spokój żeby poświęcić się pracy nad ikonami. Czasem
towarzyszy mi Zyta, kundel przygarnięty kiedyś przez Zbyszka w
Warszawie. Jest hałaśliwa, ale toleruje stałych gości. Teraz wyleguje
się w słońcu na werandzie. Zbyszek dokarmia też regularnie ptaki w
miejskim parku nieopodal i sarny, które zimą podchodzą pod domki.
Pracuję nad ikoną św. Archanioła Michała. Drzewo, z którego powstała deska ikony, ma swoją historię. Cierpliwie rosło latami, aż w końcu przyszedł jego czas. Zbyszek podarował mi dwa lata temu kilkadziesiąt starych lipowych desek. Dostał je z jakiegoś zakładu stolarskiego. Drewno leżało pod plandeką od wojny.
- Wadowicka lipa ścięta w roku 1935 - mówił z przejęciem - W czasie wojny Niemcy część zużyli, a potem to co zostało leżało tak w kącie szopy. Gdy powiedziałem im że pójdzie na ikony, dali mi za darmo.
Zbyszek nie chciał ode mnie pieniędzy. Miał radość z faktu, że na deskach, które mi podarował powstaną ikony.
Pomyślałem, że Karol Wojtyła miał 15 lat gdy ścinano tą lipę. Od tamtego czasu na tych deskach powstało między innymi kilka ikon świętej Rodziny. Pisząc ikonę myślałem, że pochylam się nad drzewem, które rosło w ziemi, która wydała papieża - Polaka.
Chcąc jakoś odpracować gościnę u Zbyszka podjąłem się rąbania drzewa na opał. Trzeba było porąbać na szczapy brzozowe i świerkowe okrąglaki i ułożyć przy domu. Fizyczna praca była mi potrzebna. Mocno pachniała żywica gdy waliłem siekierą w okrągłe pniaki.
Pracując myślałem o cierpliwości drzewa, które rosnąc układa rok po roku swoje włókna w zwartą strukturę pnia. Brzoza jest miękka i biała, także w środku. Jedno uderzenie i pień poddaje się miękko. Biel brzozy zawsze mnie zastanawiała. Skąd ten kolor? Mogła mieć korę po prostu brązową albo brunatną jak pozostałe drzewa. A jednak nie. Biel brzozy mogła by być dowodem na coś... no bo jak wytłumaczyć ten kolor? Czemuś on służy, po coś jest...
Rozwalając kolejny brzozowy pniak pomyślałem nagle, że te moje pytania są brzozie zupełnie obojętne. Drzewo doskonale wie jak rosnąć, a człowiek nie wiedząc jak żyć mnoży tylko pytania. Brzoza poddawała się miękko ostrzu siekiery ofiarowując swoje ciepło człowiekowi, który zwyczajnie napali nią zimą w piecu.
Deska ikony z podobną pokorą przyjmuje swięty wizerunek. Każdy kto pisze ikonę nosi w sobie obraz swojej ziemi i tego wszystkiego, co ją stwarza. A więc powietrza, nieba, gleby, ukształtowania terenu, rodzajów i gatunków drzew, krzewów i roślin, zwierzyny i ptactwa. Słowem - okolicy, która mu towarzyszy w chwili jego narodzin.
Gdy wieczorem pochyliłem się znowu nad ikoną, pomyślałem, że to drzewo wie wszystko.
Poczułem spokój.
Pracuję nad ikoną św. Archanioła Michała. Drzewo, z którego powstała deska ikony, ma swoją historię. Cierpliwie rosło latami, aż w końcu przyszedł jego czas. Zbyszek podarował mi dwa lata temu kilkadziesiąt starych lipowych desek. Dostał je z jakiegoś zakładu stolarskiego. Drewno leżało pod plandeką od wojny.
- Wadowicka lipa ścięta w roku 1935 - mówił z przejęciem - W czasie wojny Niemcy część zużyli, a potem to co zostało leżało tak w kącie szopy. Gdy powiedziałem im że pójdzie na ikony, dali mi za darmo.
Zbyszek nie chciał ode mnie pieniędzy. Miał radość z faktu, że na deskach, które mi podarował powstaną ikony.
Pomyślałem, że Karol Wojtyła miał 15 lat gdy ścinano tą lipę. Od tamtego czasu na tych deskach powstało między innymi kilka ikon świętej Rodziny. Pisząc ikonę myślałem, że pochylam się nad drzewem, które rosło w ziemi, która wydała papieża - Polaka.
Chcąc jakoś odpracować gościnę u Zbyszka podjąłem się rąbania drzewa na opał. Trzeba było porąbać na szczapy brzozowe i świerkowe okrąglaki i ułożyć przy domu. Fizyczna praca była mi potrzebna. Mocno pachniała żywica gdy waliłem siekierą w okrągłe pniaki.
Pracując myślałem o cierpliwości drzewa, które rosnąc układa rok po roku swoje włókna w zwartą strukturę pnia. Brzoza jest miękka i biała, także w środku. Jedno uderzenie i pień poddaje się miękko. Biel brzozy zawsze mnie zastanawiała. Skąd ten kolor? Mogła mieć korę po prostu brązową albo brunatną jak pozostałe drzewa. A jednak nie. Biel brzozy mogła by być dowodem na coś... no bo jak wytłumaczyć ten kolor? Czemuś on służy, po coś jest...
Rozwalając kolejny brzozowy pniak pomyślałem nagle, że te moje pytania są brzozie zupełnie obojętne. Drzewo doskonale wie jak rosnąć, a człowiek nie wiedząc jak żyć mnoży tylko pytania. Brzoza poddawała się miękko ostrzu siekiery ofiarowując swoje ciepło człowiekowi, który zwyczajnie napali nią zimą w piecu.
Deska ikony z podobną pokorą przyjmuje swięty wizerunek. Każdy kto pisze ikonę nosi w sobie obraz swojej ziemi i tego wszystkiego, co ją stwarza. A więc powietrza, nieba, gleby, ukształtowania terenu, rodzajów i gatunków drzew, krzewów i roślin, zwierzyny i ptactwa. Słowem - okolicy, która mu towarzyszy w chwili jego narodzin.
Gdy wieczorem pochyliłem się znowu nad ikoną, pomyślałem, że to drzewo wie wszystko.
Poczułem spokój.
czwartek, 26 lipca 2012
Pozdrowienia z Norwegii
Witajcie...
wczoraj przed wylotem do Oslo dziewczyny odebraly ode mnie pierwsza ture desek. Sa tez dopasowane podlinniki ikony Matki Bozej Niosacej Ducha Swietego. Teraz deski sa po opieka Ani Cichuckiej i do niej nalezy sie zglaszac po odbior. Z uwagi na to, ze desek jest na razie mniej niz zamowien, prosze zebyscie brali po 1 maks.2 deski (ci ktorzy zamawiali 3) - zeby wystarczylo dla kazdego. Kolejna dostawa - koniec sierpnia. Pozdrawiam z Norwegii,
Roman
wczoraj przed wylotem do Oslo dziewczyny odebraly ode mnie pierwsza ture desek. Sa tez dopasowane podlinniki ikony Matki Bozej Niosacej Ducha Swietego. Teraz deski sa po opieka Ani Cichuckiej i do niej nalezy sie zglaszac po odbior. Z uwagi na to, ze desek jest na razie mniej niz zamowien, prosze zebyscie brali po 1 maks.2 deski (ci ktorzy zamawiali 3) - zeby wystarczylo dla kazdego. Kolejna dostawa - koniec sierpnia. Pozdrawiam z Norwegii,
Roman
wtorek, 17 lipca 2012
Święta Rodzina
Nie jest ikoną kanonoczną. Tradycja nie zna takiego zobrazowania św. Rodziny - wszystkich razem, we wspólnym objęciu. Kompozycja powstała w wyniku przetworzenia wzorców ikonowych przez zachodnią wrażliwość, z zachowaniem pewnych elementów stylistyki ikonowej. Niemniej ikona upowszechniła się i znalazła swoje miejsce w tworzącej się tradycji, która przecież jest żywa i włącza nowe elementy i ujęcia. Do nas ikona św. Rodziny przemawia ciepłem, wzajemną bliskością, opiekuńczością Józefa, atmosferą "wewnętrznego zapatrzenia", a więc zadumą nad kondycją rodziny w świecie współczesnym. Zielony kolor tła (w miejsce tradycyjnego, złotego), nasuwa skojarzenie z nadzieją na odrodzenie rodziny, powrót do życia w Bogu.
piątek, 6 lipca 2012
Poświęcenie ikon
To już było nasze ostatnie spotkanie w ramach zajęć ikonopisania I stopnia. Parafia św. Jakuba, która udzielała nam gościny przez 12 tygodni okazała się szczęśliwa. Ksiądz proboszcz, który od początku podszedł do naszych spotkań bardzo życzliwie i stworzył nam warunki do pracy, odprawił uroczystą mszę z poświęceniem ikon. 6 lipca, święto św. Urszuli Ledóchwskiej, pierwszy piątek miesiąca.
Ceremonia poświęcenia ikon Chrystusa Pantokratora podczas mszy polegała na tym, że po akcie pojednania celebrans odmówił krótką modlitwę poświęcenia, którą podaję poniżej. Jest to tekst wg tradycji greckokatolickiej, a więc w unii ze Stolicą Apostolską.
Krótka modlitwa odmawiana podczas ceremonii poświęcenia ikony Chrystusa:
(Autorzy ikon ustawiają się przed ikonami w rzędzie, a celebrans
z otwartymi ramionami mówi):
Chociaż Twoja chwała leży poza zasięgiem naszego wzroku,
Ze Swej wielkiej miłości
Ukazałeś nam Siebie w osobie Chrystusa.
Niech ci, którzy stworzyli
Tę ikonę Twojego Syna
Okażą Mu cześć, wzrastając na podobieństwo Tego,
Który jest Panem na wieki wieków.
Wierni odpowiadają AMEN i składają pokłon ikonom
Po modlitwie celebrans okadza ikony (można w tym czasie śpiewać psalm lub hymn lub inną pieśń religijną), nabożeństwo trwa dalej, a ikony pozostają na swoim miejscu do końca mszy.
Po zakończeniu mszy celebrans kieruje do wszystkich zgromadzonych wiernych zaproszenie do oddania czci świętym wizerunkom Chrystusa
przez ucałowanie ikony. W tym czasie autorzy ikon biorą ikony w ręce i trzymając je przed sobą udostępniają wiernym do ucałowania.
Ceremonia poświęcenia ikon Chrystusa Pantokratora podczas mszy polegała na tym, że po akcie pojednania celebrans odmówił krótką modlitwę poświęcenia, którą podaję poniżej. Jest to tekst wg tradycji greckokatolickiej, a więc w unii ze Stolicą Apostolską.
Krótka modlitwa odmawiana podczas ceremonii poświęcenia ikony Chrystusa:
(Autorzy ikon ustawiają się przed ikonami w rzędzie, a celebrans
z otwartymi ramionami mówi):
Chociaż Twoja chwała leży poza zasięgiem naszego wzroku,
Ze Swej wielkiej miłości
Ukazałeś nam Siebie w osobie Chrystusa.
Niech ci, którzy stworzyli
Tę ikonę Twojego Syna
Okażą Mu cześć, wzrastając na podobieństwo Tego,
Który jest Panem na wieki wieków.
Wierni odpowiadają AMEN i składają pokłon ikonom
Po modlitwie celebrans okadza ikony (można w tym czasie śpiewać psalm lub hymn lub inną pieśń religijną), nabożeństwo trwa dalej, a ikony pozostają na swoim miejscu do końca mszy.
Po zakończeniu mszy celebrans kieruje do wszystkich zgromadzonych wiernych zaproszenie do oddania czci świętym wizerunkom Chrystusa
przez ucałowanie ikony. W tym czasie autorzy ikon biorą ikony w ręce i trzymając je przed sobą udostępniają wiernym do ucałowania.
sobota, 30 czerwca 2012
To było nasze przedostatnie spotkanie dwóch grup przy kościele św. Jakuba w Warszawie w tej edycji warsztatów ikonopisania. Kończyliśmy rozświetlenia Oblicza i dobieraliśmy kolor tła i ramki. Teraz czas na podpis ikony czyli chrystogram ICXC oraz wpisane w nimb krzyżowy trzy greckie litery: "omega", "omikron" i "ni" oznaczające hebrajskie JHWH czyli "Jestem". Tak po kilku miesiącach naszych spotkań pod gościnnym dachem św. Jakuba przed każdym z uczestników warsztatów pojawiło się oblicze Chrystusa Pantokratora. W przyszłym tygodniu w piątek 6-go lipca na mszy o godz. 19.00 odbędzie się uroczyste poświęcenie ikon z wykorzystaniem elementów rytu grekokatolickiego.
Poniżej kika zdjęć z naszego ostatniego spotkania.
Ikona Doroty powstawała w indywidualnym trybie - 30 czerwca po poświęceniu na lotnisku Okęcie poleciała z nią w bagażu podręcznym do Zambii, gdzie przez miesiąc Dorota będzie pracowała z dziećmi ulicy jako wolontariusz Misji oo. Salezjanów. Pragnie podarować ikonę swoim podopiecznym. Mamy nadzieję że po powrocie z Afryki, na naszym kolejnym spotkaniu opowie nam swoją "gorącą" historię.
Niech cię błogosławi i strzeże wszechmocny Bóg, władca wszechświata, Pantokrator!
Mimo że wszystkie ikony powstawały z tego samego wzorca (podlinnika)- każda była inna.
Tutaj wszystko pojawia się w swoim czasie
Nasze spotkania to czas pracy ale przede wwzystkim modlitwy
Połączyła nas święta czynność tworzenia świętych wizerunków. Po wakacjach spotkamy się znowu. Na zajęciach II stopnia pochylimy się nad ikoną Matki Bożej.
Poniżej kika zdjęć z naszego ostatniego spotkania.
Ikona Doroty powstawała w indywidualnym trybie - 30 czerwca po poświęceniu na lotnisku Okęcie poleciała z nią w bagażu podręcznym do Zambii, gdzie przez miesiąc Dorota będzie pracowała z dziećmi ulicy jako wolontariusz Misji oo. Salezjanów. Pragnie podarować ikonę swoim podopiecznym. Mamy nadzieję że po powrocie z Afryki, na naszym kolejnym spotkaniu opowie nam swoją "gorącą" historię.
Niech cię błogosławi i strzeże wszechmocny Bóg, władca wszechświata, Pantokrator!
Mimo że wszystkie ikony powstawały z tego samego wzorca (podlinnika)- każda była inna.
Tutaj wszystko pojawia się w swoim czasie
Nasze spotkania to czas pracy ale przede wwzystkim modlitwy
Połączyła nas święta czynność tworzenia świętych wizerunków. Po wakacjach spotkamy się znowu. Na zajęciach II stopnia pochylimy się nad ikoną Matki Bożej.
piątek, 29 czerwca 2012
Przyszedł...
Przyszedł do mnie w dniu urodzin.
Przyniósł wiele radości!
Tak mała forma ikonowa wymaga wiele wiele staranności i cierpliwości.
Aniu dziękuję!
Przyniósł wiele radości!
Tak mała forma ikonowa wymaga wiele wiele staranności i cierpliwości.
Aniu dziękuję!
czwartek, 21 czerwca 2012
Archanioł Michał
Wczoraj pracowałem nad ikoną Archanioła Michała. To był trudny dzień, zanurzony w duchowej mgle. Oblicze pojawiło się szybko, wyraziste, poważne, oczy spojrzały na mnie jeszcze z mocą: "Któż jak Bóg!" - ale po chwili nie czułem już żadnych uniesień aniradosnych poruszeń duszy. Czułem żal i opuszczenie, ale pracowałem dalej, niemal mechanicznie, mimo ponawianych modlitw. Nie potrafiłem już oddać skrzydeł. Zwykle nie sprawiają mi kłopotów skrzydła archaniołów - rozświetlone atrybuty mocy anielskiej, pierzaste potężne narzędzia heroldów Słowa. Teraz zatrzymałem się w pracy nie mogąc dalej zrobić kroku, zostałem z tym utkwionym we mnie spojrzeniem: on bez skrzydeł, ja bez siły na kolejny krok. Odstawiłem pracę nad ikoną.
Akurat tego dnia spotkałem się ze znajomą, która przyszła na spotkanie chyba tylko po to żeby wypalić do mnie: "Ja nie wierzę". Znając jej historię czułem jak dramatyczne jest to wyznanie. Zapytała: "Znasz kogoś, kto NAPRAWDĘ wierzy w Niepokalane Poczęcie, w Zmartwychwstanie?
Wracając miałem w głowie pytanie: "Kto NAPRAWDĘ wierzy?..." Uczciwość tak postawionego pytania była usprawiedliwieniem jego niemal świętokradczego brzmienia.
Mój anioł nie miał tego dnia skrzydeł, a ja czułem tylko pustkę. Jednak gdzieś na dnie tej niemocy było coś jeszcze, jakby odrzucony element, nie pasujący teraz do reszty, jakby stworzony z tej pustki ale będący czymś innym niż ona sama, może nawet jej przeciwieństwem. Stanąłem jak kiedyś Maria Magdalena przed pustym grobem i siniej niż kiedykowlwiek zdałem sobie sprawę, że wiara przychodzi z zewnątrz, jest łaską, darem, a więc niczym zasłużonym czy wypracowanym. I tak samo może odejść. W każdej chwili. Czy wtedy, bez niej, zostajemy sami? Ostatnim wysiłkiem woli próbowałem podnieść ten odrzucony element z dna beznadziei. Pustka Grobu. "Czy Jezus zmartwychwstał?". Pokazała mi artykuł pewnego agnostyka, znanego badacza Całunu Turyńskiego, który podczas wieloletnich badań nie znalazł w nim dowodów na fałszerstwo, ale stwierdza, że sam fakt zmartwychwstania nie zaistniał. Owszem, wizerunek odbił się na płótnie w niewyjaśniony dla nauki sposób, ale to nie dowód, że ciało "wyparowało do nieba". Ten wizerunek na płótnie według autora był tym, co zobaczyli potem apostołowie jako objawienie Jezusa w spotykanych ludziach: w drodze do Emaus, nad Jeziorem Galilejskim, w Wieczerniku. Po prostu silnie zasugerowali się obrazem. Przypomniała mi się przypowieść z Ewangelii, gdy bogacz po śmierci prosi Boga, aby choć swych synów mógł ostrzec jakimś znakiem żeby uwierzyli i w swoim życiu nie szli na zatracenie. To daremne - odpowiada Bóg - w żaden znak nie uwierzą.
Znałem ten naukowy redukcjonizm ateistów, sprowadzanie tajemnicy bytu do opisanych wzorami fizycznych zjawisk, a człowieka do psychologicznych czy biochemicznych procesów. Jednak teraz ciężar tych pytań przytłoczył mnie. Jeszcze raz spróbowałem chwycić się tego samotnego, utkanego z pustki elementu, który przecież nie był żadnym poważnym argumentem. Czym był zatem?
W domu spojrzałem znowu na mojego archanioła. Postanowiłem zamalować srzydła złotem. Po chwili biły blaskiem. Złoto w ikonografii to kolor Bożej chwały. Pstanowiłem na razie tak je zostawić, nie potrafiłem zrobić nic więcej.
Otworzyłem książkę "Za pięć godzin zobaczę Jezusa". Są to listy pisane do 6-letniej córki z więziennej celi przez młodego Francuza, Jaquesa Fescha, skazanego w latach 50-ych we Francji na zgilotynowanie za przypadkowe zabójstwo policjanta podczas próby obrabowania kantoru. Skazany na śmierć nawraca się w celi śmierci i pragnie zostawić córce po sobie świadectwo swojej wiary. Niedawno rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.
"Stwierdzam, że ateiści są często bardziej przekonywający i logiczni (niż wierzący), bo pozostają w sferze bardzo konkretnej, którą rozum może łatwo ogarnąć. Jeśli wierzący tkwi na tej samej płaszczyźnie, wysuwa argumenty równie przekonywające, lecz zupełnie bezowocne. Zmuszony jest zatem wniknąć w dziedzinę niedostępną rozumowi. Tam nieuchronnie zacznie posługiwać się argumentami, które ogółowi śmiertelnych wydadzą się szalone i zbyt sentymentalne. jeśli chciałoby się streścić wrażenia człowieka wierzącego, którego oświeca łaska, należałoby użyć słów: obecność, ciepło, światło, słodycz, powaga..., słów, które nie są odkrywcze dla kogoś, kto nie widzi.
Myślę, że można sobie wyobrazić ziemię i niebo jako płaszczyznę pełną garbów i dziur. Ukazana nam jest tylko jedna strona. W momentach obecności, gdy łaska oświeca duszę, może ona przez chwilę zerknąć z drugiej strony płaszczyzny: wówczas widzi garby jako dziury i odwrotnie. Rozum nie ma w tej wizji żadnego udziału, rzeczywistość wlewa się w nas i dzieje się to w sposób nieopisany. A gdy wracamy na "normalną" stronę płaszczyzny, nie jesteśmy w stanie pojąć, a nawet dokładnie przypomnieć sobie tego, co właśnie widzieliśmy.
Pozostaje nam jedynie wspomnienie czegoś wspaniałego, czego intensywnie pragniemy, lecz czego sami z siebie posiąść nie możemy. Trudne jest już samo jasne wyłożenie abstrakcyjnych argumentów, gdy natomiast wykracza poza nie wiedza wlana, zakorzeniona poza czasem i przestrzenią, wówczas wszystko staje się absolutnie niemożliwe. A przecież, jeśli łaska ta jest nam dana, obraz nabiera prostoty i logiki. Królestwo Boże rzeczywiście jest w nas, dzieli nas od niego tylko zwykła zasłona. Tak bardzo jednak jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia za pomocą oczu i myślenia za pomiocą rozumu, że używamy ich automatycznie, aby próbować zrozumieć. I zasłona się nie podnosi. Jak ją zerwać? Jest tylko jeden sposób: miłość, pokora, oderwanie się od siebie, modlitwa i zaufanie Bogu. Nie starać się czegokolwiek zrozumieć, lecz z głębi serca wydobyć wołanie miłości i poddać się woli Boga.
Jest to zachwycające, gdyż największy analfabeta zdolny jest do tego wysiłku, który w niczym nie zależy od jego zdolności intelektualnych. Wiara jest darem, a św.Paweł mówi:
" Bóg lituje się nad kim chce i komu chce czyni miłosierdzie. Nie jest to więc dzieło tego, kto chce, ani kto się stara, lecz Boga, który okazuje miłosierdzie."
Teraz myślę, że Archanioł Michał, pogromca szatana i króla zwątpienia, udziela swych skrzydeł tym, którzy przez Boga zostali obdarowani miłością, a więc wiarą wbrew wszelkim przeciwnościom.
Akurat tego dnia spotkałem się ze znajomą, która przyszła na spotkanie chyba tylko po to żeby wypalić do mnie: "Ja nie wierzę". Znając jej historię czułem jak dramatyczne jest to wyznanie. Zapytała: "Znasz kogoś, kto NAPRAWDĘ wierzy w Niepokalane Poczęcie, w Zmartwychwstanie?
Wracając miałem w głowie pytanie: "Kto NAPRAWDĘ wierzy?..." Uczciwość tak postawionego pytania była usprawiedliwieniem jego niemal świętokradczego brzmienia.
Mój anioł nie miał tego dnia skrzydeł, a ja czułem tylko pustkę. Jednak gdzieś na dnie tej niemocy było coś jeszcze, jakby odrzucony element, nie pasujący teraz do reszty, jakby stworzony z tej pustki ale będący czymś innym niż ona sama, może nawet jej przeciwieństwem. Stanąłem jak kiedyś Maria Magdalena przed pustym grobem i siniej niż kiedykowlwiek zdałem sobie sprawę, że wiara przychodzi z zewnątrz, jest łaską, darem, a więc niczym zasłużonym czy wypracowanym. I tak samo może odejść. W każdej chwili. Czy wtedy, bez niej, zostajemy sami? Ostatnim wysiłkiem woli próbowałem podnieść ten odrzucony element z dna beznadziei. Pustka Grobu. "Czy Jezus zmartwychwstał?". Pokazała mi artykuł pewnego agnostyka, znanego badacza Całunu Turyńskiego, który podczas wieloletnich badań nie znalazł w nim dowodów na fałszerstwo, ale stwierdza, że sam fakt zmartwychwstania nie zaistniał. Owszem, wizerunek odbił się na płótnie w niewyjaśniony dla nauki sposób, ale to nie dowód, że ciało "wyparowało do nieba". Ten wizerunek na płótnie według autora był tym, co zobaczyli potem apostołowie jako objawienie Jezusa w spotykanych ludziach: w drodze do Emaus, nad Jeziorem Galilejskim, w Wieczerniku. Po prostu silnie zasugerowali się obrazem. Przypomniała mi się przypowieść z Ewangelii, gdy bogacz po śmierci prosi Boga, aby choć swych synów mógł ostrzec jakimś znakiem żeby uwierzyli i w swoim życiu nie szli na zatracenie. To daremne - odpowiada Bóg - w żaden znak nie uwierzą.
Znałem ten naukowy redukcjonizm ateistów, sprowadzanie tajemnicy bytu do opisanych wzorami fizycznych zjawisk, a człowieka do psychologicznych czy biochemicznych procesów. Jednak teraz ciężar tych pytań przytłoczył mnie. Jeszcze raz spróbowałem chwycić się tego samotnego, utkanego z pustki elementu, który przecież nie był żadnym poważnym argumentem. Czym był zatem?
W domu spojrzałem znowu na mojego archanioła. Postanowiłem zamalować srzydła złotem. Po chwili biły blaskiem. Złoto w ikonografii to kolor Bożej chwały. Pstanowiłem na razie tak je zostawić, nie potrafiłem zrobić nic więcej.
Otworzyłem książkę "Za pięć godzin zobaczę Jezusa". Są to listy pisane do 6-letniej córki z więziennej celi przez młodego Francuza, Jaquesa Fescha, skazanego w latach 50-ych we Francji na zgilotynowanie za przypadkowe zabójstwo policjanta podczas próby obrabowania kantoru. Skazany na śmierć nawraca się w celi śmierci i pragnie zostawić córce po sobie świadectwo swojej wiary. Niedawno rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.
"Stwierdzam, że ateiści są często bardziej przekonywający i logiczni (niż wierzący), bo pozostają w sferze bardzo konkretnej, którą rozum może łatwo ogarnąć. Jeśli wierzący tkwi na tej samej płaszczyźnie, wysuwa argumenty równie przekonywające, lecz zupełnie bezowocne. Zmuszony jest zatem wniknąć w dziedzinę niedostępną rozumowi. Tam nieuchronnie zacznie posługiwać się argumentami, które ogółowi śmiertelnych wydadzą się szalone i zbyt sentymentalne. jeśli chciałoby się streścić wrażenia człowieka wierzącego, którego oświeca łaska, należałoby użyć słów: obecność, ciepło, światło, słodycz, powaga..., słów, które nie są odkrywcze dla kogoś, kto nie widzi.
Myślę, że można sobie wyobrazić ziemię i niebo jako płaszczyznę pełną garbów i dziur. Ukazana nam jest tylko jedna strona. W momentach obecności, gdy łaska oświeca duszę, może ona przez chwilę zerknąć z drugiej strony płaszczyzny: wówczas widzi garby jako dziury i odwrotnie. Rozum nie ma w tej wizji żadnego udziału, rzeczywistość wlewa się w nas i dzieje się to w sposób nieopisany. A gdy wracamy na "normalną" stronę płaszczyzny, nie jesteśmy w stanie pojąć, a nawet dokładnie przypomnieć sobie tego, co właśnie widzieliśmy.
Pozostaje nam jedynie wspomnienie czegoś wspaniałego, czego intensywnie pragniemy, lecz czego sami z siebie posiąść nie możemy. Trudne jest już samo jasne wyłożenie abstrakcyjnych argumentów, gdy natomiast wykracza poza nie wiedza wlana, zakorzeniona poza czasem i przestrzenią, wówczas wszystko staje się absolutnie niemożliwe. A przecież, jeśli łaska ta jest nam dana, obraz nabiera prostoty i logiki. Królestwo Boże rzeczywiście jest w nas, dzieli nas od niego tylko zwykła zasłona. Tak bardzo jednak jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia za pomocą oczu i myślenia za pomiocą rozumu, że używamy ich automatycznie, aby próbować zrozumieć. I zasłona się nie podnosi. Jak ją zerwać? Jest tylko jeden sposób: miłość, pokora, oderwanie się od siebie, modlitwa i zaufanie Bogu. Nie starać się czegokolwiek zrozumieć, lecz z głębi serca wydobyć wołanie miłości i poddać się woli Boga.
Jest to zachwycające, gdyż największy analfabeta zdolny jest do tego wysiłku, który w niczym nie zależy od jego zdolności intelektualnych. Wiara jest darem, a św.Paweł mówi:
" Bóg lituje się nad kim chce i komu chce czyni miłosierdzie. Nie jest to więc dzieło tego, kto chce, ani kto się stara, lecz Boga, który okazuje miłosierdzie."
Teraz myślę, że Archanioł Michał, pogromca szatana i króla zwątpienia, udziela swych skrzydeł tym, którzy przez Boga zostali obdarowani miłością, a więc wiarą wbrew wszelkim przeciwnościom.
środa, 23 maja 2012
sobota, 19 maja 2012
(Modlitwa przed przystąpieniem do pracy nad ikoną św. Trójcy)
Panie mój! Trójjedyne Światło!
Podnosząc rękę do wyrażenia Twojego Pokoju doświadczam nędzy mojej grzeszności. Niech będzie w niebie wybaczona pycha słabego stworzenia, w której ośmielam się prosić o łaskę stanięcia przed Majestatem Tronu Najwyższej Miłości, nie nazwanej ludzkim słowem. Nigdy nie dostąpię tu na ziemi mądrości aby ogarnąć Ciebie ani inteligencji żeby przeniknąć Twoją tajemnicę, ani pokoju aby bez lęku stanąć przed Tobą, w Trójcy jedyny Boże!
Dlatego w słabości mojej proszę najpokorniej: Weź moją dłoń i zanieś ją na Górę Przemienienia. Daj jej prowadzenie aby w całkowitej zgodności i zespoleniu z Twoją mocą i Twoją świętą wolą wyraziła to, co w Twojej hojności gotów jesteś dopuścić i zesłać. Kieruj duszą i ciałem sługi Twego aby mógł godnie oddać widzialny znak niewidzialnego. Proszę o cud otwarcia nieba i o światło na tą samotną drogę powstawania z prochu ziemi do jasności Twojej Prawdy. Nie mam talentu ani mocy. Nie mam warunków godnych tej pracy. Mam jedynie wolę trwania przy Tobie i wkonywania Twoich poleceń. Mam ją od Ciebie, wylaną na Chrzcie Świętym, w obecności mojego patrona, św. Andrzeja, męczennika, do którego wstawiennictwa teraz się uciekam. Niech to, co ma przyjąć drzewo, zajaśnieje ku chwale, radości i upiększeniu Twojego Świętego Kościoła. Amen.
Panie mój! Trójjedyne Światło!
Podnosząc rękę do wyrażenia Twojego Pokoju doświadczam nędzy mojej grzeszności. Niech będzie w niebie wybaczona pycha słabego stworzenia, w której ośmielam się prosić o łaskę stanięcia przed Majestatem Tronu Najwyższej Miłości, nie nazwanej ludzkim słowem. Nigdy nie dostąpię tu na ziemi mądrości aby ogarnąć Ciebie ani inteligencji żeby przeniknąć Twoją tajemnicę, ani pokoju aby bez lęku stanąć przed Tobą, w Trójcy jedyny Boże!
Dlatego w słabości mojej proszę najpokorniej: Weź moją dłoń i zanieś ją na Górę Przemienienia. Daj jej prowadzenie aby w całkowitej zgodności i zespoleniu z Twoją mocą i Twoją świętą wolą wyraziła to, co w Twojej hojności gotów jesteś dopuścić i zesłać. Kieruj duszą i ciałem sługi Twego aby mógł godnie oddać widzialny znak niewidzialnego. Proszę o cud otwarcia nieba i o światło na tą samotną drogę powstawania z prochu ziemi do jasności Twojej Prawdy. Nie mam talentu ani mocy. Nie mam warunków godnych tej pracy. Mam jedynie wolę trwania przy Tobie i wkonywania Twoich poleceń. Mam ją od Ciebie, wylaną na Chrzcie Świętym, w obecności mojego patrona, św. Andrzeja, męczennika, do którego wstawiennictwa teraz się uciekam. Niech to, co ma przyjąć drzewo, zajaśnieje ku chwale, radości i upiększeniu Twojego Świętego Kościoła. Amen.
poniedziałek, 14 maja 2012
Pneumatofora
Pneumatofora... czyli Matka Boża niosąca Ducha Świętego. Ikona powstała na początku lat 80. w Pracowni Karmelu Miłości Miłosiernej Braci Trapistów z Tibhirine. Nie jest więc ikoną kanoniczną wg starego stylu. Została napisana jako rezultat medytacji nad tekstami św. Maksymiliana Kolbe. Widział w Maryi autentyczną ikonę Ducha Świętego.
Prawosławny teolog Sergiej Bułgakow napisał: "Są możliwe i pojawiają się nowe ikony, o nowej treści. Życie Kościoła nigdy nie wyczerpuje się przeszłością, ma teraźniejszość i przyszłość, zawsze będąc kierowanym przez Ducha Świętego. (...) Jest tylko problem czy pojawi się odwaga twórcza i natchnienie, aby pojawiły się nowe ikony"
Możesz nabyć tą ikonę i wesprzeć pieszą pielgrzymkę...
>>> http://pracowniahermeneia.blogspot.com/2013/12/matka-boza-pneumatofora-pomoze-w.html
>>> http://pracowniahermeneia.blogspot.com/2013/12/matka-boza-pneumatofora-pomoze-w.html
sobota, 12 maja 2012
Czwartek i piątek u św. Jakuba w Warszawie
Na ostatnich zajęciach ćwiczyliśmy rozjaśnianie Oblicza. Praca temperą wymaga wyczucia farby i pędzla żeby kolejne warstwy rozjaśnień dawały efekt światła. Półprzezroczyste właściwości tempery kładzionej półsuchym pędzlem dało efekt... Bez modlitwy, bez obecności Ducha Świętego - nie udało by się. Pracę kończyły bliki - cienkie kreseczki ochry z bielą - rozbłyski Bożej Obecności.
Odwzorowywaliśmy wiernie jeden i ten sam podlinnik, mimo to każda twarz okazała się inna...
Odwzorowywaliśmy wiernie jeden i ten sam podlinnik, mimo to każda twarz okazała się inna...
piątek, 11 maja 2012
środa, 9 maja 2012
Matka Częstochowska i chłopiec z Nikaragui
Mail, który przyszedł wczoraj...
Drogi Romanie,
Pozdrawiam Cię serdecznie. To ja jestem tym misjonarzem dla którego pisałeś ikonę Matki Bożej Częstochowskiej. Dziękuję. Za modlitwę i pracę. Przyjechala w bardzo ważnym i niesamowitym momencie bo w wigilie Święta Bożego Miłosierdzia i jednocześnie głębokiego bardzo doświadczenia duchowego, jakie Pan Bóg mi w tym czasie podarował. Na potwierdzenie przyjechała do mnie Matka Boża i przywiozla Jezusa w tej ikonie. Dziękuję. To bardzo ważne dla mnie, taki ważny moment, znak i potwierdzenie czegoś bardzo istotnego. Długo by opowiadać...
Kończe teraz studia w Rzymie z duchowości i wracam do Ameryki Srodkowej, gdzie pracowałem przez ostatnich 10 lat. Matka Boza z Czestochowy towarzyszy mi bardzo na mojej drodze. Tam na Jasnej Górze wiele się wydarzylo w moim życiu już w dzieciństwie i mlodosci. Matka Boża wie...
Po święceniach dała mi tę łaskę odprawić i przewodniczyć jednej z pierwszych
Eucharystii w moim życiu. Tam, własnie przy Jej obrazie, przy tym oltarzu. Na prymicje dostałem Jej ikonę, którą zabrałem do Nikaragui. Przed wyjazdem z misji na studia do Rzymu przychodził do mnie może 12 letni chłopiec z bardzo biednej rodziny i prosił, aby poswięcić ich nowy dom, który wybudowaliśmy dla nich wraz z Caritasem jako projekt dla najuboższych. Widziałem wielką wiarę u tego chlopaka. Podarowałem mu wlaśnie tę ikonę i wytlumaczyłem wszystko. Najpiękniejsze bylo widzieć jego oczy, twarz, które nie umiały słowami wypowiedzieć radosci, wdzięczności i szczęścia. Wzruszyłem sie gdy ich żegnałem. Wiem, ze ten chlopak już będzie z Nią szedł przez cale życie a Matka Boża będzie go prowadziła. Teraz ja ucieszylem sie tak samo jak on tamtego dnia, kiedy zupelnie niespodziewanie otrzymalem tą samą ikonę, którą dla mnie napisaleś wraz z modlitwą. Nie umiem wyrazić tego slowami.
Odpowiedziałem:
Witaj :) zawsze zaskakuje mnie gdy słyszę jakie łaski Matka Boża przynosi dla nas i w jakich momentach, choć przecież wiem, że stale jest blisko i cały czas ma nas pod matczyną opieką, jak to mama. Historia z ikoną, o której napisaleś jest niezwykla... i piękna. Ja sam mam rownież wielkie nabożenstwo do naszej Pani Częstochowskiej. Wykonanie Jej ikony nie jest łatwe, bo światło z Jej oblicza splywa tak delikatnie, jakby zacierały się granice światła i cienia. Gdy myślę, że będziesz z Nią pielgrzymował, przypomina mi się, że dla mnie jest Ona stale opiekunką w drodze. Odkąd poszła "z pośpiechem w góry" do swojej kuzynki do Ein Karem, stale towarzyszy pielgrzymom. W każdym nocnym obrazie nieba na mojej drodze przez Palestynę bylo Jej spojrzenie. Zastanawiałem się o czym myślala gdy w nocy patrzyła w gwiazdy... Terazn towarzyszy tobie i obaj wiemy, ze Ona nie opusci nas nigdy. Zawsze prowadzi do Syna, na spotkanie Pełni. Pielgrzymować to znaczy przekraczać tą granicę niewiary, którą Ona przekroczyla jako pierwsza. Niech cię prowadzi i otula płaszczem matczynej opieki!
Z modlitwa,
Roman
Po raz pierwszy spotkałem Ją w powieści Romana Brandstaettera. Wcześniej była tylko postacią z obrazów lub kościelnych fresków, raz pucołowata z oczami wzniesionymi w górę, innym razem bardzo smutna albo lekko zezująca. Brandstaetter wymalował Jej obraz w mojej wyobraźni jako zachwycająco pięknej, skromnej i szlachetnej żydowskiej dziewczyny, która bez wahania rzuciła się w otchłań nadludzkiego wyzwania. Fascynowała mnie odwaga, czystość i bezkompromisowość Jej postawy. Widziałem jak jej stopy obute w skórzane sandały podnoszą kurz z drogi, gdy wyrusza z radością w góry, sama, w kilkudniową podróż do swojej kuzynki do El Kareim.
Piękno Maryi biło nie tylko z jej rysów, ale z niezwykłej szlachetności i z intrygującej tajemnicy, której nie rozumiałem, ale która pociągałą mnie z wielką mocą.
Zacząłem podświadomie szukać obrazu Maryi w rzeczywistym świecie. Chciałem Ją sobie zmaterializować, ujrzeć Ją własnymi oczami. Moja wyobraźnia, której wtedy brakowało wiary, domagała się obrazu. Zmysł wzroku wyruszył na poszukiwania. Błąkając się po kościołach wodziłem oczami po obrazach i figurach, tęskniłem i szukałem. Poszukiwania Maryi były częścią moich większych poszukiwań, które odbywałem po omacku, często upadając albo zatrzymując się gdy traciłem Ją z oczu, wtedy zapominając o Niej zastygałem unieruchomiony pozornie udanym życiem, ale tęsknota odzywała się gdy przychodził kolejny upadek. W końcu trafiłem do świata prawosławnych ikon.
- Ikona nie jest obrazem widzialnej rzeczywistości, nie przedstawia świata, który znamy. – Mówił na zajęciach z pisania ikon ojciec Jacek, jezuita.
- Rysy postaci, symbole i kolory nie dają nic gotowego naszym oczom, mają nas tylko prowadzić do świata ukrytego ZA ikoną. Ikona jest tylko oknem, które łaska Boga otwiera dla nas na niebieskie królestwo.
Maryja z prawosławnych ikon nie była jednak Tą, której szukałem. Wydłużone rysy, mocny obrys brwi, wąski, nieproporcjonalny nos. Spotykałem osoby, które z zachwytem spoglądały na ikonowe wizerunki Madonny, ale To nie była moja piękna, skromna i nieludzko odważna dziewczyna, której szukałem.
Ojciec Jacek wyjaśniał, że kanon pisania ikon celowo narzuca wydłużone, nienaturalne proporcje i odwróconą perspektywę. Nie ma tu światłocieni i wszystkich technik, których używa malarstwo zachodnie. “Nikt nie widział Boga” dlatego ikona nie jest próbą uchwycenia Go. Ikona nie jest piękna na ludzki sposób. Nie może dawać pociechy zmysłom, bo te łatwo oszukać. Ikony nie mają być podziwiane, dlatego nie lubią wystaw. Ikona służy do modlitwy.
Rozumiałem to, ale gdzieś w głębi duszy i tak wierzyłem, że kiedyś Ją spotkam. Moją Maryję.
Stało się to w małym miasteczku w Toskanii, którego nazwy nie zapamiętałem, w jednym z franciszkańskich kościołów. Ujrzałem Ją w bocznym ołtarzu. Znieruchomiałem w zachwycie bo od razu wiedziałem, że to Ona.
Chcąc stworzyć obraz piękna absolutnego i okazać aniołom i ludziom moc swojej boskiej sztuki Bóg uczynił Maryję najpiękniejszą ze wszystkiego co powołał do istnienia. Ponownie połączył w niej piękno, które rozdzielił wszystkim stworzeniom i uczynił Ją wspólną ozdobą wszystkich bytów widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską, anielską i ludzką, najdelikatniejsze piękno, ozdobę dwóch światów, podnosząc się z ziemi do nieba i zstępując w dół…
Była to kopia ikony Matki Boskiej Włodzimierskiej, stworzonej przez anonimowego ikonopisa w XII wieku, w czasach panowania dynastii Komnenów, w okresie największego rozkwitu ikonografii bizantyjskiej.
Stałem oniemiały i wparywałem się w piękno, które przekraczało wszelkie ludzkie kanony. Utkane liniami transcendencji nowego stworzenia, całkowicie przebóstwionego, oblicze pełne niebiańskiego majestatu zawierało jednocześnie całą kruchość istoty ludzkiej. Oblicze Maryi było wydłużone, szlachetny, długi nos, delikatnie zarysowane usta, wąskie, duże, ciemne oczy pod łukowatymi rzęsami, które rzucały prawie niewidoczny cień czyniąc spojrzenie zasmuconym i zatroskanym jednocześnie. Cień rzęs sprawiał, że pogłębione źrenice zanurzały się w nieuchwytnej dla mojego spojrzenia głębi, a dalej była już tajemnica Matki Boga, niedostępna dla mnie.
I wtedy poczułem wstyd. Spuściłem oczy, bo poczułem, że nie mam prawa do tych zachwytów, że moje poszukiwania były przejawem pychy i braku wiary. Maryję dostrzegały teraz tylko moje oczy, które tworząc Jej wytęskniony obraz poddawały Ją moim zmysłom. Stojąc z opuszczonym wzrokiem przed ikoną Matki Boga przepraszałem Ją za moją nieudolność, za przyziemność, która domagała się ziemskiego wizerunku od najczystszej z istot, niezrównanej i nieporównywalnej z niczym.
- Przecież jesteś o wiele piękniejsza od wszystkiego co stworzył człowiek – szeptałem w myślach.
Wtedy przypomniało mi się rozczarowanie i łzy Faustyny, gdy zobaczyła obraz Chrystusa namalowany na płótnie przez malarza.
– Kto Cię wymaluje tak pięknym, jaki jesteś naprawdę?
Chrystus odpowiedział:
- Nie w piękności pędzla i farby jest wielkość tego obrazu, tylko w mojej łasce.
Podniosłem jeszcze raz oczy na ikonę. Oczy Maryi niosły nieskończoną troskę, otaczały mnie opieką. To było Boże Miłosierdzie. Wstrząsnęła mną szalona miłość Boga do mnie i gdzieś w cichości duszy odpowiedziałem:
- Ty, który kochasz moją duszę….
Nie widziałem już ikony. Zagłębiałem się w tajemnicę przedwiecznego pragnienia Boga, aby stać się człowiekiem po to, żeby człowiek mógł złączyć się z Bogiem.
Drogi Romanie,
Pozdrawiam Cię serdecznie. To ja jestem tym misjonarzem dla którego pisałeś ikonę Matki Bożej Częstochowskiej. Dziękuję. Za modlitwę i pracę. Przyjechala w bardzo ważnym i niesamowitym momencie bo w wigilie Święta Bożego Miłosierdzia i jednocześnie głębokiego bardzo doświadczenia duchowego, jakie Pan Bóg mi w tym czasie podarował. Na potwierdzenie przyjechała do mnie Matka Boża i przywiozla Jezusa w tej ikonie. Dziękuję. To bardzo ważne dla mnie, taki ważny moment, znak i potwierdzenie czegoś bardzo istotnego. Długo by opowiadać...
Kończe teraz studia w Rzymie z duchowości i wracam do Ameryki Srodkowej, gdzie pracowałem przez ostatnich 10 lat. Matka Boza z Czestochowy towarzyszy mi bardzo na mojej drodze. Tam na Jasnej Górze wiele się wydarzylo w moim życiu już w dzieciństwie i mlodosci. Matka Boża wie...
Po święceniach dała mi tę łaskę odprawić i przewodniczyć jednej z pierwszych
Eucharystii w moim życiu. Tam, własnie przy Jej obrazie, przy tym oltarzu. Na prymicje dostałem Jej ikonę, którą zabrałem do Nikaragui. Przed wyjazdem z misji na studia do Rzymu przychodził do mnie może 12 letni chłopiec z bardzo biednej rodziny i prosił, aby poswięcić ich nowy dom, który wybudowaliśmy dla nich wraz z Caritasem jako projekt dla najuboższych. Widziałem wielką wiarę u tego chlopaka. Podarowałem mu wlaśnie tę ikonę i wytlumaczyłem wszystko. Najpiękniejsze bylo widzieć jego oczy, twarz, które nie umiały słowami wypowiedzieć radosci, wdzięczności i szczęścia. Wzruszyłem sie gdy ich żegnałem. Wiem, ze ten chlopak już będzie z Nią szedł przez cale życie a Matka Boża będzie go prowadziła. Teraz ja ucieszylem sie tak samo jak on tamtego dnia, kiedy zupelnie niespodziewanie otrzymalem tą samą ikonę, którą dla mnie napisaleś wraz z modlitwą. Nie umiem wyrazić tego slowami.
Odpowiedziałem:
Witaj :) zawsze zaskakuje mnie gdy słyszę jakie łaski Matka Boża przynosi dla nas i w jakich momentach, choć przecież wiem, że stale jest blisko i cały czas ma nas pod matczyną opieką, jak to mama. Historia z ikoną, o której napisaleś jest niezwykla... i piękna. Ja sam mam rownież wielkie nabożenstwo do naszej Pani Częstochowskiej. Wykonanie Jej ikony nie jest łatwe, bo światło z Jej oblicza splywa tak delikatnie, jakby zacierały się granice światła i cienia. Gdy myślę, że będziesz z Nią pielgrzymował, przypomina mi się, że dla mnie jest Ona stale opiekunką w drodze. Odkąd poszła "z pośpiechem w góry" do swojej kuzynki do Ein Karem, stale towarzyszy pielgrzymom. W każdym nocnym obrazie nieba na mojej drodze przez Palestynę bylo Jej spojrzenie. Zastanawiałem się o czym myślala gdy w nocy patrzyła w gwiazdy... Terazn towarzyszy tobie i obaj wiemy, ze Ona nie opusci nas nigdy. Zawsze prowadzi do Syna, na spotkanie Pełni. Pielgrzymować to znaczy przekraczać tą granicę niewiary, którą Ona przekroczyla jako pierwsza. Niech cię prowadzi i otula płaszczem matczynej opieki!
Z modlitwa,
Roman
Z moich starych zapisków...
Pisanie
ikony to współpraca z Duchem Świętym. Tylko w modlitwie można
doświadczyć owego prowadzenia, pójść na spotkanie Piękna i Prawdy, które
łącząc się w przestrzeni ikony otwierają piszącemu okno na świat Bożej
obecności.
Każda
ikona jest znakiem Obecności, widzialnym znakiem Niewidzialnego, jak
pisał w VII wieku św. Jan Damasceński z klasztoru Mar Saba na Pustyni
Judzkiej. Ikona nie nosi podpisu autora, każda jest cudowna i każda jest
inna, mimo że każda jest zawsze uobecnieniem Chrystusa, bo Matka i
święci Kościoła prowadzą tylko do Niego. Bóg przez wcielenie staje się
obrazem, odbiciem Praobrazu, pierwowzoru prawdziwego piękna i jedynej
prawdy. Jednak wśród ikon z którymi dotąd się zetknąłem jedna zajmuje
szczegóne miejsce.
Ikona
Matki Boskiej Częstochowskiej zawsze budziła mój szczególny szacunek i
chyba trudno wytłumaczalną bojaźń. Może to przez wieki modlitw przed
Jasnogórskim Wizerunkiem, ofiar prostych ludzi i wielkich osobistości,
przez oddawanie Matce Boga spraw po ludzku beznadziejnych, przez liczne
cuda płynące z bezgranicznego zawierzenia.
Gdy
skupić się na technicznej stronie wykonania ikony, obraz Madonny
Jasnogórskiej, mimo że tak dobrze znany, jest bardzo trudny do
wykonania. Pociemniały werniks sprawia, że światło wydobywa się
z oblicza Maryi i Syna w zaskakujący sposób, rozkładając się
delikatnie, jakby płynąc i przechodząc na patrzącego. Prawa dłoń Maryi,
wolna, jakby złożona na piersi, jednocześnie wskazuje Syna i gestem
zaproszenia pokazuje drogę. Ten typ zobrazowania Maryi to Hodegetria -
wskazująca drogę. Jezus spoczywa na lewym ramieniu Matki trzymając
zamkniętą Księgę i unosi prawą dłoń w geście błogosławieństwa. Jego
wzrok nie spoczywa na Matce ani nie kieruje się wprost na patrzącego,
jest jakby zwrócony do wewnątrz, może zapatrzony w męczeńską przyszłość?
Wykonanie
ikony Matki Boskiej Częstochowskiej zamówiła osoba pragnąca obdarować
nią misjonarza, werbistę udającego się do Ameryki Łacińskiej. Mimo
kilkuletniego doświadczenia i wykonanych blisko stu prac, po raz
pierwszy miałem zmierzyć się z ikoną Matki Boskiej Częstochowskiej.
Wszystko w Jej obliczu jest tak mało określone, tak nieuchwytne, jakby
granice światła i cienia zostały usunięte, jakby kolory, linie i
kształty zatarły się specjalnie po to, żebym pisząc ikonę nie szukał
gotowych form do prostego naśladowania, tylko zdał się na prowadzenie,
tak jak Ona, gdy powiedziawszy "fiat" "wyruszyła z pośpiechem w góry".
Ikona
powstaje przez zdanie się na prowadzenie Ducha Świętego. Podczas
modlitwy, która temperą dotyka lipowej deski, święte Oblicze ukazuje
się stopniowo "wychodząc" spod mojej dłoni, ale jednocześnie to ja
jestem na nowo stwarzany przez powstającą ikonę. Ikona "pisze" mnie
nowego. Przewodniczką w tej drodze do Syna jest Matka, która zawze
pokazuje kierunek.
Patronka pielgrzymowania. Patronka najtrudniejszych misji.
Przypomniało mi się moje pierwsze spotkanie z Maryją. Było to na pielgrzymce...
Po raz pierwszy spotkałem Ją w powieści Romana Brandstaettera. Wcześniej była tylko postacią z obrazów lub kościelnych fresków, raz pucołowata z oczami wzniesionymi w górę, innym razem bardzo smutna albo lekko zezująca. Brandstaetter wymalował Jej obraz w mojej wyobraźni jako zachwycająco pięknej, skromnej i szlachetnej żydowskiej dziewczyny, która bez wahania rzuciła się w otchłań nadludzkiego wyzwania. Fascynowała mnie odwaga, czystość i bezkompromisowość Jej postawy. Widziałem jak jej stopy obute w skórzane sandały podnoszą kurz z drogi, gdy wyrusza z radością w góry, sama, w kilkudniową podróż do swojej kuzynki do El Kareim.
Piękno Maryi biło nie tylko z jej rysów, ale z niezwykłej szlachetności i z intrygującej tajemnicy, której nie rozumiałem, ale która pociągałą mnie z wielką mocą.
Zacząłem podświadomie szukać obrazu Maryi w rzeczywistym świecie. Chciałem Ją sobie zmaterializować, ujrzeć Ją własnymi oczami. Moja wyobraźnia, której wtedy brakowało wiary, domagała się obrazu. Zmysł wzroku wyruszył na poszukiwania. Błąkając się po kościołach wodziłem oczami po obrazach i figurach, tęskniłem i szukałem. Poszukiwania Maryi były częścią moich większych poszukiwań, które odbywałem po omacku, często upadając albo zatrzymując się gdy traciłem Ją z oczu, wtedy zapominając o Niej zastygałem unieruchomiony pozornie udanym życiem, ale tęsknota odzywała się gdy przychodził kolejny upadek. W końcu trafiłem do świata prawosławnych ikon.
- Ikona nie jest obrazem widzialnej rzeczywistości, nie przedstawia świata, który znamy. – Mówił na zajęciach z pisania ikon ojciec Jacek, jezuita.
- Rysy postaci, symbole i kolory nie dają nic gotowego naszym oczom, mają nas tylko prowadzić do świata ukrytego ZA ikoną. Ikona jest tylko oknem, które łaska Boga otwiera dla nas na niebieskie królestwo.
Maryja z prawosławnych ikon nie była jednak Tą, której szukałem. Wydłużone rysy, mocny obrys brwi, wąski, nieproporcjonalny nos. Spotykałem osoby, które z zachwytem spoglądały na ikonowe wizerunki Madonny, ale To nie była moja piękna, skromna i nieludzko odważna dziewczyna, której szukałem.
Ojciec Jacek wyjaśniał, że kanon pisania ikon celowo narzuca wydłużone, nienaturalne proporcje i odwróconą perspektywę. Nie ma tu światłocieni i wszystkich technik, których używa malarstwo zachodnie. “Nikt nie widział Boga” dlatego ikona nie jest próbą uchwycenia Go. Ikona nie jest piękna na ludzki sposób. Nie może dawać pociechy zmysłom, bo te łatwo oszukać. Ikony nie mają być podziwiane, dlatego nie lubią wystaw. Ikona służy do modlitwy.
Rozumiałem to, ale gdzieś w głębi duszy i tak wierzyłem, że kiedyś Ją spotkam. Moją Maryję.
Stało się to w małym miasteczku w Toskanii, którego nazwy nie zapamiętałem, w jednym z franciszkańskich kościołów. Ujrzałem Ją w bocznym ołtarzu. Znieruchomiałem w zachwycie bo od razu wiedziałem, że to Ona.
Chcąc stworzyć obraz piękna absolutnego i okazać aniołom i ludziom moc swojej boskiej sztuki Bóg uczynił Maryję najpiękniejszą ze wszystkiego co powołał do istnienia. Ponownie połączył w niej piękno, które rozdzielił wszystkim stworzeniom i uczynił Ją wspólną ozdobą wszystkich bytów widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską, anielską i ludzką, najdelikatniejsze piękno, ozdobę dwóch światów, podnosząc się z ziemi do nieba i zstępując w dół…
Była to kopia ikony Matki Boskiej Włodzimierskiej, stworzonej przez anonimowego ikonopisa w XII wieku, w czasach panowania dynastii Komnenów, w okresie największego rozkwitu ikonografii bizantyjskiej.
Stałem oniemiały i wparywałem się w piękno, które przekraczało wszelkie ludzkie kanony. Utkane liniami transcendencji nowego stworzenia, całkowicie przebóstwionego, oblicze pełne niebiańskiego majestatu zawierało jednocześnie całą kruchość istoty ludzkiej. Oblicze Maryi było wydłużone, szlachetny, długi nos, delikatnie zarysowane usta, wąskie, duże, ciemne oczy pod łukowatymi rzęsami, które rzucały prawie niewidoczny cień czyniąc spojrzenie zasmuconym i zatroskanym jednocześnie. Cień rzęs sprawiał, że pogłębione źrenice zanurzały się w nieuchwytnej dla mojego spojrzenia głębi, a dalej była już tajemnica Matki Boga, niedostępna dla mnie.
I wtedy poczułem wstyd. Spuściłem oczy, bo poczułem, że nie mam prawa do tych zachwytów, że moje poszukiwania były przejawem pychy i braku wiary. Maryję dostrzegały teraz tylko moje oczy, które tworząc Jej wytęskniony obraz poddawały Ją moim zmysłom. Stojąc z opuszczonym wzrokiem przed ikoną Matki Boga przepraszałem Ją za moją nieudolność, za przyziemność, która domagała się ziemskiego wizerunku od najczystszej z istot, niezrównanej i nieporównywalnej z niczym.
- Przecież jesteś o wiele piękniejsza od wszystkiego co stworzył człowiek – szeptałem w myślach.
Wtedy przypomniało mi się rozczarowanie i łzy Faustyny, gdy zobaczyła obraz Chrystusa namalowany na płótnie przez malarza.
– Kto Cię wymaluje tak pięknym, jaki jesteś naprawdę?
Chrystus odpowiedział:
- Nie w piękności pędzla i farby jest wielkość tego obrazu, tylko w mojej łasce.
Podniosłem jeszcze raz oczy na ikonę. Oczy Maryi niosły nieskończoną troskę, otaczały mnie opieką. To było Boże Miłosierdzie. Wstrząsnęła mną szalona miłość Boga do mnie i gdzieś w cichości duszy odpowiedziałem:
- Ty, który kochasz moją duszę….
Nie widziałem już ikony. Zagłębiałem się w tajemnicę przedwiecznego pragnienia Boga, aby stać się człowiekiem po to, żeby człowiek mógł złączyć się z Bogiem.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Czym jest Hermeneia
Greckie słowo hermeneia, użyte przez św. Pawła Apostoła w Pierwszym Liście do Koryntian (1 Kor 12,10), gdzie jest mowa o darze wykładania języków, oznacza: tłumaczenie, wyjaśnienie, objaśnienie.
Forma czasownikowa, czyli hermeneuo, znaczy tyle, co tłumaczyć, przekładać, wykładać, wyjaśniać, wyrażać słowami.
Słowem "Hermeneia" Dionizjusz z Furny zatytułował napisany po grecku wczesnochrześcijański zbiór zasad (kanon) tworzenia ikon, technik malarskich i szablonów (szkiców) ikonowych. W traktacie tym Dionizjusz zwraca szczególną uwagę na pokorę, posłuszeństwo i wierność malarskiej tradycji, którą należy cierpliwie zgłębiać ucząc się od mistrzów. Ważny jest mozolny i cierpliwy postęp ucznia na ścieżce mistrzostwa, nie w oczach świata, ale wobec Boga i zależny jedynie od Jego woli:
„Ci, którzy posiądą sztukę, nie powinni się tym szczycić jak jakimś dobrem i którego wcale nie otrzymali; i niech się nim pokornie radują w Bogu, od którego i przez którego wszystkie rzeczy się dzieją i bez którego nic nie ma”.
Jakże odległy to język od pełnego wiary w siebie i we własną wielkość pseudonaukowego wywodu artystów renesansu, jak Vasari czy Leonardo, według których najwięksi twórcy posiadają „boski” przywilej bycia ocenianymi przez Historię, czyli przez człowieka i jego rozum. Ta ateistyczna pycha okresu największej „świetności” ludzkiego umysłu będzie początkiem końca sztuki, która kilka wieków później wejdzie w okres ostatecznego rozkładu i martwoty w XXI wieku.
W przeciwieństwie do egoistycznej sztuki współczesnej, sztuka ikonowa jest odejściem artysty w cień Bożego dzieła, rezygnacją z uznania i chwały, poświęceniem własnego imienia dla piękna wizerunku doskonałego, dla którego deska ikony jest tylko oknem. Dlatego najwspanialsze ikony pochodzące z Bizancjum i z Rusi nie noszą podpisu autora.
Dla ikonopisa czynność malowania (pisania) ikony jest związana z pragnieniem choćby częściowego odzyskania utraconego wraz z rajem pierwotnego piękna i podobieństwa Bożego. W okresie największego rozkwitu sztuki ikonowej odbiorcy ikon byli w większości niepiśmienni. Ewangelię pisano więc i głoszono obrazem na desce, opowiadając ewangeliczne sceny „barwnym” językiem jaskrawej tempery, blików, wydłużonych proporcji, odwróconej perspektywy. Tak jak apostoł Paweł, nawrócony faryzeusz, opuścił ekskluzywizm "wiary tylko dla Żydów" i wyruszył z Chrystusem do pogan, tak ikona zaniosła dobrą nowinę tym, którzy nie potrafili czytać.
To właśnie utrata boskiego dziecięctwa, nie potrzebującego słów doskonałego obrazu, Adamowej rajskiej wiedzy wrodzonej, zrodziła potrzebę uprawiania sztuki. Proces dochodzenia do stanu mistrzostwa w tworzeniu ikony przebiega zatem podobnie jak przemiana świadomości, w której upokorzenie materii (ciała) prowadzi do Wcielenia Słowa Bożego.
W ewangelii św. Jana Chrystus jest „Słowem, które było u Boga” i które „ciałem się stało i zamieszkało wśród nas”. W Liście do Kolosan (1,15) znajdujemy natomiast naukę, że Jezus jest „obrazem Boga niewidzialnego”.
„Słowo” i „obraz” to dwie sfery, dwa sposoby pojmowania i „przekładania” rzeczywistości, które stale uprawiają swoisty dialog.
Telogia Zachodu, która upodobała sobie słowo i duchowa tradycja Wschodu, dla której ważniejszy jest obraz, są jak dwa potrzebne sobie nawzajem aspekty jednej rzeczywistości, dla których miejscem spotkania jest ikona - okno na świat Bożej miłości.
Dla niedoskonałego człowieka słowo potrzebuje urzeczywistnienia, swojego potwierdzenia w obrazie. Rzeczywistość widzialna natomiast, czyli obraz, potrzebuje określenia słowem.
Hermeneia jest zatem próbą „przekładu”, mediacją między „słowem” i „obrazem”, która ma wskazać drogę do poznawania Bożej prawdy. Ikonoklaści i późniejsi protestanccy krytycy obrazów w religii, którzy odwoływali się do Mojżeszowego przykazania zakazującego tworzenia „wizerunków” popełnili ten sam błąd, co faryzeusze, niesłusznie zarzucając Chrystusowi odejście od przepisów starego zakonu.
W dzisiejszych czasach upadku sztuki i dewaluacji obrazu, który prawie powszechnie utożsamiany jest z manipulacją dla zysku, prawdziwa sztuka ikonowa pozostaje oazą czystości idei pierwotnej sztuki, tworzonej dla Boga, nie dla człowieka.
Słowem "Hermeneia" Dionizjusz z Furny zatytułował napisany po grecku wczesnochrześcijański zbiór zasad (kanon) tworzenia ikon, technik malarskich i szablonów (szkiców) ikonowych. W traktacie tym Dionizjusz zwraca szczególną uwagę na pokorę, posłuszeństwo i wierność malarskiej tradycji, którą należy cierpliwie zgłębiać ucząc się od mistrzów. Ważny jest mozolny i cierpliwy postęp ucznia na ścieżce mistrzostwa, nie w oczach świata, ale wobec Boga i zależny jedynie od Jego woli:
„Ci, którzy posiądą sztukę, nie powinni się tym szczycić jak jakimś dobrem i którego wcale nie otrzymali; i niech się nim pokornie radują w Bogu, od którego i przez którego wszystkie rzeczy się dzieją i bez którego nic nie ma”.
Jakże odległy to język od pełnego wiary w siebie i we własną wielkość pseudonaukowego wywodu artystów renesansu, jak Vasari czy Leonardo, według których najwięksi twórcy posiadają „boski” przywilej bycia ocenianymi przez Historię, czyli przez człowieka i jego rozum. Ta ateistyczna pycha okresu największej „świetności” ludzkiego umysłu będzie początkiem końca sztuki, która kilka wieków później wejdzie w okres ostatecznego rozkładu i martwoty w XXI wieku.
W przeciwieństwie do egoistycznej sztuki współczesnej, sztuka ikonowa jest odejściem artysty w cień Bożego dzieła, rezygnacją z uznania i chwały, poświęceniem własnego imienia dla piękna wizerunku doskonałego, dla którego deska ikony jest tylko oknem. Dlatego najwspanialsze ikony pochodzące z Bizancjum i z Rusi nie noszą podpisu autora.
Dla ikonopisa czynność malowania (pisania) ikony jest związana z pragnieniem choćby częściowego odzyskania utraconego wraz z rajem pierwotnego piękna i podobieństwa Bożego. W okresie największego rozkwitu sztuki ikonowej odbiorcy ikon byli w większości niepiśmienni. Ewangelię pisano więc i głoszono obrazem na desce, opowiadając ewangeliczne sceny „barwnym” językiem jaskrawej tempery, blików, wydłużonych proporcji, odwróconej perspektywy. Tak jak apostoł Paweł, nawrócony faryzeusz, opuścił ekskluzywizm "wiary tylko dla Żydów" i wyruszył z Chrystusem do pogan, tak ikona zaniosła dobrą nowinę tym, którzy nie potrafili czytać.
To właśnie utrata boskiego dziecięctwa, nie potrzebującego słów doskonałego obrazu, Adamowej rajskiej wiedzy wrodzonej, zrodziła potrzebę uprawiania sztuki. Proces dochodzenia do stanu mistrzostwa w tworzeniu ikony przebiega zatem podobnie jak przemiana świadomości, w której upokorzenie materii (ciała) prowadzi do Wcielenia Słowa Bożego.
W ewangelii św. Jana Chrystus jest „Słowem, które było u Boga” i które „ciałem się stało i zamieszkało wśród nas”. W Liście do Kolosan (1,15) znajdujemy natomiast naukę, że Jezus jest „obrazem Boga niewidzialnego”.
„Słowo” i „obraz” to dwie sfery, dwa sposoby pojmowania i „przekładania” rzeczywistości, które stale uprawiają swoisty dialog.
Telogia Zachodu, która upodobała sobie słowo i duchowa tradycja Wschodu, dla której ważniejszy jest obraz, są jak dwa potrzebne sobie nawzajem aspekty jednej rzeczywistości, dla których miejscem spotkania jest ikona - okno na świat Bożej miłości.
Dla niedoskonałego człowieka słowo potrzebuje urzeczywistnienia, swojego potwierdzenia w obrazie. Rzeczywistość widzialna natomiast, czyli obraz, potrzebuje określenia słowem.
Hermeneia jest zatem próbą „przekładu”, mediacją między „słowem” i „obrazem”, która ma wskazać drogę do poznawania Bożej prawdy. Ikonoklaści i późniejsi protestanccy krytycy obrazów w religii, którzy odwoływali się do Mojżeszowego przykazania zakazującego tworzenia „wizerunków” popełnili ten sam błąd, co faryzeusze, niesłusznie zarzucając Chrystusowi odejście od przepisów starego zakonu.
W dzisiejszych czasach upadku sztuki i dewaluacji obrazu, który prawie powszechnie utożsamiany jest z manipulacją dla zysku, prawdziwa sztuka ikonowa pozostaje oazą czystości idei pierwotnej sztuki, tworzonej dla Boga, nie dla człowieka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)